Freud i redukcja szkód
Chociaż Zygmunt Freud był z wykształcenia neurologiem, jego nazwisko łączy się z psychiatrą. Słusznie, gdyż stworzona przez niego psychoanaliza służyła leczeniu zaburzeń i chorób psychicznych. Choć nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę, metoda ta była nie tylko przełomem w rozumieniu wszelkiego rodzaju zaburzeń psychicznych, ale także zdominowała “czarną owcę medycyny”* na dziesięciolecia. Jak wszystko, miało to swoje wady i zalety. Za korzystne można na pewno uznać to, że przyjęcie tych koncepcji doprowadziło do zmiany definicji zaburzeń psychicznych. Dotąd dzielono je na wymagające izolacji chorego w szpitalu i te, które mogą się bez niej obejść. Teraz pojawiło się pojęcie kogoś, kto wprawdzie radzi sobie w życiu, ale dostrzega też obszary, w których mógłby funkcjonować lepiej. Całościowo nurt ten zdeterminował psychiatrię do tego stopnia, że przez długi czas wszelkie odstępstwa od psychoanalitycznych paradygmatów traktowane były niczym bluźnierstwo. Nie służyło to rozwojowi tej dyscypliny nauki, ale to już inny temat.
Piszę o tym dzisiaj, gdyż w widzę tu pewną analogię do nowatorskiego, zaprezentowanego przez Elvina Mortona Jellinka rozumienia uzależnienia jako choroby. Ono także stanowiło olbrzymi przełom zdejmując z uzależnionych odium słabości charakteru lub moralnego zepsucia, a tym samym otworzyło sposobność leczenia ich zamiast karania. To naprawdę dużo zmieniło. Jednak i ta perspektywa miała jedną zasadniczą wadę: Za cel leczenia przyjmowała bowiem pełną wstrzemięźliwość, gdyż zakładając progresję choroby i postępującą wraz z nią utratę kontroli, czyniła ją warunkiem koniecznym przerwania cyklu w którym każdy kontakt z alkoholem ją reaktywuje. Abstynencja jest więc w tym ujęciu warunkiem i celem leczenia. Z tego powodu wykluczeni z pomocy stawali się wszyscy ci, którzy chcieli coś zmienić w swoim zdominowanym przez nałóg życiu, ale nie byli gotowi do zupełnego odstawienia alkoholu. Można tu na marginesie dodać, że w powiązany z tą koncepcją tzw. Model Minnesota uznający całkowite odstawienie substancji za jedyną możliwą drogę wychodzenia z uzależnienia, zdominował lecznictwo odwykowe w Polsce na lata (i de facto nadal w nim dominuje…). Potrzeba było wielu lat, by zaczęto dopuszczać, że droga do trzeźwości może zacząć się od prób ograniczania picia lub zażywania, co przy tradycyjnym rozumieniu tego problemu było może nie wykluczone, ale na pewno mocno kontrowersyjne. Oczywiście także i tu całkowita rezygnacja z alkoholu pozostawała traktowana jako najlepsze, bo dające wolność od nałogu rozwiązanie. Niemniej jednak dzięki temu, że otwarto się na pomoc także dla tych, którzy nie wierzą, że są w stanie ją osiągnąć, można było zacząć do niej dążyć nie odrzucając nikogo z góry. Słusznie moim zdaniem, bo skoro pozostawała ona poza zasięgiem części zainteresowanych, to przecież i ograniczenie konsumpcji oznacza poprawę o którą zasadniczo chodzi. Nie mówiąc już o tym, że bardzo często podjęcie próby picia lub brania kontrolowanego okazują się być nieskuteczne i tym samym mogą stać się dobrym wstępem do pracy nad pełną wolnością od nałogu.
Tak oto w wielki skrócie wygląda redukcja szkód, czyli filozofia nie odrzucająca tego, że pełne odstawienie substancji psychoaktywnych faktycznie jest najpełniejszym wyjściem z uzależnienia, choć także nie uznająca jej za jedynie dopuszczalną drogę do odzyskania kontroli nad życiem i postępowaniem.
*Jeffrey A. Lieberman "Czarna owca medycyny. Nieopowiedziana historia psychiatrii" Wydawnictwo Poznańskie, 2020.
tagi: terapia uzależnień redukcja szkód
![]() |
pirks |
24 marca 2025 12:00 |
Komentarze:
![]() |
Autobus117 @pirks |
25 marca 2025 22:37 |
Zawsze mnie ciekawiło, jako absolutnego "lajkonika", dlaczego alkohol musi być odstawiony radykalnie i w 100 procentach, a słodycze nie? Dlaczego dziecku /dorosłemu/ mówi się nie jedz ciastek, lodów ale za to oczywiście możesz zjeść pomarańczkę. Tak samo z AA cotygodniowe przypominanie o piciu właściwie nie wiem czemu ma służyć. Znam wielu pacjentów AA wracali do alkoholu cały czas. Dłuższe lub krótsze przerwy ale cały czas w oparach wspomnieniach alkoholu. Ich rodziny też mniej lub bardziej biernie uczestniczyły w tym cyrku. Może to głupie co piszę , lecz chyba warto o to spytać fachowca.
![]() |
pirks @pirks |
25 marca 2025 23:24 |
dlaczego alkohol musi być odstawiony radykalnie i w 100 procentach, a słodycze nie?
Myślę, że radykalne odstawienie, takie na 100%, jest idealnym rozwiązaniem dla każdego, kto boryka się z uzależnieniem od jednego lub drugiego (generalnie czegokolwiek). Przy czym z powodów ekonomicznych, społecznych, czy też kulturowych, całkowite odstawienie alkoholu jest mimo wszystko prostsze niż cukru w tym sensie, że alkohol nie jest jednak dodawany do sporej ilości produktów i łatwiej go unikać. A czy alkohol musi być odstawiony całościowo i od razu? Zwolennicy redukcji szkód powiedzą, że niekoniecznie; zwolennicy modelu Minnesota, że to jedyna droga...
Tak samo z AA cotygodniowe przypominanie o piciu właściwie nie wiem czemu ma służyć.
Budowaniu "tożsamości alkoholika", co w tradycyjnym podejściu do wychodzenia z uzależnienia jest kluczowe i w bardzo wielu przypadkach po prostu działa.
Znam wielu pacjentów AA wracali do alkoholu cały czas.
By być precyzyjnym, nie ma czegoś takiego, jak "pacjenci AA". AA jest wspólnotą, grupą samopomocową. I oczywiście, wielu uczestników mityngów wraca do picia, ale także wielu utrzymuje dzięki AA trzeźwość. Moja ocena tej wspólnoty jest zdecydowanie pozytywna, ale to już temat na jakiś inny wpis.
![]() |
Autobus117 @pirks 25 marca 2025 23:24 |
26 marca 2025 00:57 |
pacjenci to był skrót. "wielu uczestników mityngów wraca do picia, ale także wielu utrzymuje dzięki AA trzeźwość" no na tej zasadzie jakby nie chodzili na AA to by dało to identyczne rezultaty.
![]() |
pirks @Autobus117 26 marca 2025 00:57 |
26 marca 2025 04:18 |
"wielu uczestników mityngów wraca do picia, ale także wielu utrzymuje dzięki AA trzeźwość"
no na tej zasadzie jakby nie chodzili na AA to by dało to identyczne rezultaty.
Dobrze, może wyraziłem się zbyt lakonicznie.
Uczestniczenie w mityngach AA jest jedną z najskuteczniejszych metod wspomagających utrzymanie abstynencji, zwłaszcza w dłuższej perspektywie czasowej i w porównaniu z osobami, które po terapii lub samodzielnym zaprzestając picia z niej nie korzystają. Są badania, które to pokazują. Nie zmienia to jednak w niczym tego, że nie wszystkim AA pomaga, gdyż zależy to także od indywidualnych czynników, takich jak np. motywacja, regularność uczestnictwa czy zaangażowanie.
![]() |
Autobus117 @pirks |
26 marca 2025 08:19 |
Szanowny Panie, dla mnie AA to marketing alkoholowy, ale obym się mylił. Chętnie się przyznam do błędu.
Pozdrawiam życząc miłego dnia.
![]() |
pirks @Autobus117 26 marca 2025 08:19 |
26 marca 2025 11:40 |
Szanowny Panie, dla mnie AA to marketing alkoholowy.
Przyjmuję do wiadomości.
Również życzę miłego dnia i pozdrawiam.